Początek września już mamy za sobą. W tym roku wyjątkowo i ja spędziłam go w szkole, choć już nie jako uczennica, lecz praktykantka. Muszę przyznać, że obecnie z praktyk jestem bardzo zadowolona. Wróciłam w jedno z miejsc, do którego mam szczególny sentyment. W sumie spędziłam tam 10 lat mojego życia. I choć większość znanych mi osób nie przepada za nauczycielami i cieszy się, że ich więcej nie spotka, ja właściwie ze wszystkimi mam świetny kontakt i chętnie szkołę odwiedzam, aby zobaczyć co u nich słychać. Poza tym wrzesień jest dla mnie szczególnym miesiącem, bo obchodzić będziemy kolejną rocznicę związku, a w tym roku zaczynam też nową przygodę, o której jeszcze nie piszę, aby nie zapeszać ;) A co u Was? Zadowoleni, że wakacje mamy już za sobą?
Dziś stylizacji nie będzie, ponieważ chciałabym Wam opowiedzieć o pewnych kosmetykach. Udało mi się je wygrać już jakiś czas temu na jednym z blogów. Mowa o kuracji Seboradin FitoCell z komórkami macierzystymi. Wtedy koszt takiego zestawu wynosił 250 zł (obecnie ok 100 zł mniej), więc z pewnością sama nie zdecydowałabym się na niego. W jego skład wchodzi szampon, maska oraz serum w postaci 15 tubek.
Zawartość jednej tubki serum należy nanieść codziennie wieczorem na skórę głowy, wmasować przez 2-3 minuty i co ważne - nie spłukiwać. Rano natomiast umyć włosy szamponem Seboradin FitoCell i ułożyć jak zwykle. Sam zapach produktu mnie nie przekonuje, kojarzy mi się z aptecznymi środkami, ale na szczęście szybko się ulatnia.
Szampon przeznaczony jest do codziennego stosowania. Należy pamiętać, aby używać go dwa razy podczas jednego mycia. Na początku myjąc same włosy, omijając skórę głowy. Następnie wmasowując go właśnie w skórę głowy. Szampon ładnie się pieni i bardzo polubiłam jego zapach, podobnie jak zapach maski.
Maskę należy nanieść na umyte szamponem tej samej serii włosy, rozprowadzić, wmasować w skórę głowy i włosy. Po minimum 5 minutach spłukać. Maskę w przeciwieństwie do szamponu zaleca się stosować 2-3 razy w tygodniu. Ważne, aby została ona dokładnie spłukana, aby zapobiec nadmiernemu obciążeniu włosów i ich oklapnięciu.
Kuracja jest przeznaczona głównie dla włosów słabych, cienkich, skłonnych do wypadania i przerzedzonych, potrzebujących wzmocnienia i odżywienia, czyli właśnie takich, jakich ja jestem nieszczęśliwą posiadaczką. Dla osiągnięcia odpowiedniego rezultatu producent zaleca stosowanie wszystkich trzech produktów przez okres minimum 3 miesięcy. Moja przygoda z nimi ograniczyła się do okresu 1 miesiąca, tubek nie stosowałam zgodnie z zaleceniami producenta, raczej co drugi, trzeci dzień, ponieważ jestem zbyt dużym śpiochem, żeby mieć czas na mycie włosów rankiem. Mimo skróconego i niezgodnego ze wskazówkami stosowania ja zauważyłam naprawdę znaczną poprawę. Problem nadmiernego wypadania już mnie nie dotyczy, pojawiły się babyhair, a włosy wydają się gęstsze i zdrowsze. Jeśli tylko będę miała możliwość finansową na pewno zdecyduję się na pełną kurację, ponieważ obecna przerosła moje oczekiwania ;)